Reżyseria
Maja Kleczewska
Dramaturgia
Łukasz Chotkowski
Scenariusz sceniczny
Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski
Scenografia
Zbigniew Libera
Reżyseria światła oraz zdjęcia
Marcin Koszałka
Kostiumy
Konrad Parol
Muzyka
Cezary Duchnowski
Kierownictwo muzyczne
Adam Domurat
Choreografia
Kaya Kołodziejczyk
Montaż materiałów filmowych
Przemysław Chruścielewski
Premiera
07-06-2019
Scena:
Stara Rzeźnia
Czas trwania
2 h 30 min.
Liczba przerw
0

Obsada

współpraca merytoryczna: Paulina Skorupska
asystentka reżyserki, inspicjentka: Magdalena Matusewicz
asystentka scenografa: Ewa Małas
asystent kostiumografa: Emil Wysocki
konsultacje językowe: Martyna Strychalska
produkcja: Zuzanna Głowacka, Andrzej Szwaczyk

Spektakl z towarzyszeniem Orkiestry Antraktowej Teatru Polskiego w Poznaniu pod kierownictwem Adama Domurata.

PREMIERA nr 4196

Historia Hamleta, napisana przez Williama Shakespeare’a między 1599-1602 rokiem, stała się kodem kulturowym, przekazywanym od pięciu stuleci na całym świecie. „Hamlet” jest maszyną, która napędza kolejne pokolenia, myśli humanistyczne i nigdy się nie zatrzyma.

Dwudziesty wiek skończył się na dobre, a jego lekcję zapomniano. Potrzebujemy nowych narzędzi, aby opisać współczesność. Hamlet, grany przez ukraińskiego aktora Romana Lutsky’iego pyta o możliwość Nowego Człowieka na gruzach obalonych idei i autorytetów. Hamlet prowadzi, tu i teraz, międzypokoleniowy i międzykulturowy dialog.

„Hamlet” nie jest widowiskiem. „Hamlet” jest akcją.

Kto obserwuje, a kto jest obserwowany?

Do przestrzeni „Hamleta” można dołączyć w dowolnym momencie, i w dowolnej chwili ją opuścić. „Hamlet” jest otwarty dla publiczności przez kilka godzin, i tak jak w galerii sztuki, widzowie sami decydują, jak długo „Hamlet” trwa, które fragmenty historii chcą zobaczyć i usłyszeć.

Widz dzięki wielokanałowym słuchawkom, które otrzymuje przy wejściu, sam wybiera, których fragmentów historii chce posłuchać. W trakcie jej trwania dowolnie sam decyduje, kiedy zmienić kanał dźwiękowy.
Struktura „Hamleta” pozwala widowni poruszać się swobodnie po sali wraz z aktorami – postaciami sztuki. Widz w sposób indywidualny poddaje się wpływom aktorów, nowych mediów, muzyki współczesnej, wielości bodźców płynących z wybiórczego, fragmentarycznego odbioru świata. „Hamlet” chce stworzyć utopijną przestrzeń. Indywidualni ludzie – widzowie i aktorzy, tworzą nowe ciało społeczne, nową wrażliwość, nowy świat.

Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski


ГАМЛЕТ

Спектакль, заснований на драмі В. Шекспіра Гамлет, князь Данії в перекладі Станіслава Баранчака та драмі Хайнер Мюллера Гамлет-машина в перекладі Яцека Станіслава Бурасаю.

Історія Гамлета, написана Вільямом Шекспіром у 1599-1602 роках, стала культурним кодом, який передавався протягом п’яти століть по всьому світу. „Гамлет” – це апарат, який заряджає цілі покоління, породжує нові гуманістичні ідеї, й ніколи не зупинеться. Двадцяте століття закінчилося назавжди, але його уроки були забуті. Нам потрібні нові інструменти для опису сучасності. Гамлет, роль якого виконує український актор Роман Луцький, запитує про можливості Нової Людини на руїнах повалених ідей і авторитетів. Тут і зараз Гамлет веде міжкультурний та міжпоколіннєвий діалог. „Гамлет” – це не шоу. „Гамлет” –це дія. Хто спостерігає, а за ким спостерігають?

Ви можете приєднатися до простору „Гамлета” в будь-який час і будь-коли вийти з нього. „Гамлет” відкритий для публіки протягом декількох годин, і глядачі, наче в художній галереї, самі вирішують, скільки триватиме „Гамлет”, які частини історії вони захочуть почути та подивитися. Глядач, завдяки багатоканальним навушникам, які він отримує на вході, сам обирає, які фрагменти історії хоче слухати та сам вирішує, коли змінити звуковий канал.

Структура «Гамлета» дозволяє глядачам вільно переміщатися залом разом з акторами – дійовими особами. На глядача суб’єктивно впливають актори, нові медіа, сучасна музика та безліч подразників, що спричинені селективним, фрагментарним сприйняттям світу. „Гамлет” намагається створити утопічний простір. Окремі люди – глядачі та актори, створюють нове соціальне тіло, нову чутливість, новий світ.

Мая Клечевська, Лукаш Хотковський

 

Based on Williama Shakespeare’s „The Tragedy of Hamlet, Prince of Denmark” translated into Polish by. St. Barańczak and Heinera Müller’s “HamletMachine” translated into Polish by J. St. Buras

The story of Hamlet written by William Shakespeare around 1599-1602 became a cultural code transmitted all over the world for five hundred years. “Hamlet” is a machine driving generations through humanistic ideas, never to cease.

Twentieth century has ended, and its lessons were forgotten. We need new tools to describe contemporaneity. Hamlet, played by Ukrainian actor Roman Lutsky investigates the possibility of a New Man from the ashes of rejected ideas and authorities. Hamlet leads, here and now, a dialogue both intergenerational and cross-cultural.

„Hamlet” is not a show. „Hamlet” is an action.

Who is the observer and who is being observed?

You can join the space of “Hamlet” anytime and leave it accordingly. “Hamlet” is open to the public for a period of few hours, and – just like in an art gallery – the audience decides how long their “Hamlet” lasts and which bits of the story they want to see and hear.

Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski

 

Partnerem spektaklu jest firma VASTINT.

Ważne informacje:

  • spektakl będzie grany w Starej Rzeźni, ul. Garbary 101/111;
  • na potrzeby spektaklu zostaną wypożyczane Państwu słuchawki. Będzie się to wiązało z podaniem danych osobowych: imienia, nazwiska oraz numeru PESEL, co jest konieczne do wzięcia udziału w przedstawieniu „Hamlet”, a ich niepodanie uniemożliwi Państwa udział w spektaklu. 
  • Teatr Polski klauzula informacyjna – Hamlet

Oświadczenie w związku z udostępnianiem słuchawek na czas spektaklu „Hamlet”

 

W związku z obowiązywaniem Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych), dalej jako RODO, niniejszym informujemy:

  1. Administratorem danych osobowych jest Teatr Polski w Poznaniu z siedzibą w Poznaniu, ul.27 Grudnia 8/10, 61-737 Poznań, zarejestrowanym w Rejestrze Instytucji Kultury prowadzonym przez Wydział Kultury UM Poznania pod numerem RIK– XI, NIP: 7781003125.
  2. Mogą Państwo skontaktować się z nami za pomocą adresu e-mail: rodo@teatr-polski.pl lub dzwoniąc pod numeru telefonu: 61 852 56 27.
  3. Państwa dane osobowe będę przetwarzane na podstawie art. 6 ust. 1 lit. f RODO. w celu realizacji prawnie uzasadnionego interesu Administratora jakim jest ochrona powierzonego Państwu mienia (słuchawek do spektaklu „Hamlet”).
  4. Państwa dane osobowe nie będą przekazywane innym podmiotom. W przypadku konieczności dochodzenia ewentualnych roszczeń dane mogą zostać przekazane podmiotom obsługującym systemy informatyczne.
  5. Państwa dane osobowe nie będą przekazywane do państwa trzeciego.
  6. Posiadają Państwo prawo do:
    1. dostępu do swoich danych – art. 15 RODO,
    2. sprostowania – art. 16 RODO
    3. usunięcia – art. 17 RODO,
    4. ograniczenia przetwarzania – art. 18 RODO,
    5. wniesienia sprzeciwu – art. 21 RODO.
  7. Mają Państwo prawo wnieść skargę w związku z przetwarzaniem przez Administratora danych osobowych do organu nadzorczego, którym jest Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
  8. Podanie danych osobowych: imienia i nazwiska oraz numeru PESEL jest konieczne do wzięcia udziału w przedstawieniu „Hamlet”, a ich niepodanie uniemożliwi Państwa udział w spektaklu.
  9. Państwa dane osobowe nie będą wykorzystywane do zautomatyzowanego podejmowania decyzji ani profilowania.
  10. Oświadczenia z Państwa danymi zostaną niezwłocznie zniszczone po zwróceniu słuchawek przez zespół pracowników Teatru w składzie: Sylwia Węcławek i Ewa Maria Zaradna.

Recenzje

Spektakl Kleczewskiej stawia bowiem prostą, aczkolwiek trafną diagnozę końca europejskiej cywilizacji. Kluczem do niej wydaje się zaś koncepcja Fortynbrasa, który przychodzi na „ruiny Europy”, reprezentując świat dotąd przez Europę pogardzany. Świat, którego Europejczycy się boją i którym się straszą nawzajem. Niepotrzebnie – mówią Kleczewska z Chotkowskim – ten świat wkroczy tu na pole bitwy pełne naszych trupów, jak tak dalej bowiem pójdzie, pozabijamy się sami. Ukraińskość Gertrudy i częściowo Hamleta pomaga osadzić ten spektakl w dzisiejszej Polsce. Polsce, która podobnie jak poznański Elsynor, pełna jest zwierząt, ludzkich maszyn zainteresowanych tylko władzą, pieniędzmi i seksem. Maszyn wystrojonych w białe stroje, z czarnymi duszami, maszyn, używających innych ludzi (ubrani w kibolskie dresy Rosencrantz i Guildenstern) do swoich niecnych celów, maszyn, dla których liczy się tylko cel. Cel, uświęcający środki. Spektakl Kleczewskiej jest zaś o człowieku, który odrzuca swoje symbolizowane przez rolę Hamleta i jego narrację człowieczeństwo, stając się tym samym, czym jego oponenci – „zwierzęciem”, czy – jak woli Müller – maszyną. Może dlatego sam finał spektaklu trwa tak krótko, kilka trafień szermierczych, dwa łyki trucizny i już, tragedia skończona.
Niewyszukana, choć trafna diagnoza poznańskiego spektaklu nie razi i nie przeszkadza, gdyż jest znakomicie napisana, wyreżyserowana i zagrana. Szekspirowskie arcydzieło zostało uzupełnione fragmentami sztuki Heinera Müllera i zadanymi na tematy danych scen improwizacjami. Wyszło z tego prawie (choć „prawie robi wielką różnicę”) klasyczne szekspirowskie przedstawienie, z akcentami, zasugerowanymi przez genialnego niemieckiego dramaturga, a więc położonymi na postaci Hamleta oraz Ofelii – kobiety upokarzanej i uprzedmiotowionej, która postanawia się zbuntować. Prawie klasyczne, gdyż spektakl ma „formę chodzoną” – widzowie mogą się w trakcie przedstawienia przemieszczać, podążając w dowolnym kierunku za dowolnymi bohaterami (sceny odbywają się w czasie rzeczywistym, często symultanicznie). Służą do tego trzy narracje w słuchawkach, za pomocą których możemy śledzić akcję. W rezultacie każdy widz ogląda inny spektakl, sam bowiem wybiera sceny, miejsca obserwacji oraz bohaterów, dobierając do tego odpowiednią warstwę dźwiękową. Efekt jest znakomity, mamy bowiem okazję być w centrum scenicznych wydarzeń, poczuć na własnej skórze całą tę opowieść. Jest to rodzaj przeżycia religijnego, jesteśmy bowiem w centrum jakiejś liturgii, świeckiej oczywiście, ale jednak. Jesteśmy jej częścią, najbardziej jednak upośledzoną, gdyż bez żadnego wpływu na to, co się w Starej Rzeźni dzieje. To kolejna lekcja Kleczewskiej, w Starej Rzeźni nie mamy głosu, ale w rzeczywistości przecież jednak mamy! Większość scen jest wyreżyserowana znakomicie, przykładem omawiana już „pułapka na myszy”. Połączenie scen, narracji, video artu oraz dźwiękowych ścieżek wymyślone jest znakomicie – wiadomo, Maja Kleczewska po prostu to umie.
Osobiście zachwycały mnie „ławice” widzów, którzy – kiedy tylko działo się coś ważnego, gdy rozwijała się jakaś scena – „obsiadali” wokół to miejsce, naturalnie tworząc przestrzeń gry i widowni, po chwili jednak – zainteresowani czymś innym – „odpływali”, niczym stado ryb gdzie indziej, tam, gdzie działo się coś ciekawszego. Pomyślałem też, że Kleczewska, dając nam władzę nad spektaklem, wykorzystała jedną z naszych najskrytszych potrzeb. Pozwoliła nam w teatrze, jak na telewizyjnym pilocie, przełączać kanały za każdym razem, gdy się znudzimy. Z całą odpowiedzialnością, że możemy przez to coś przegapić, ale przecież to my podejmujemy decyzję! Jak w życiu – nie można być przecież wszędzie. Może eksploracja tej naszej miłości do pilota stanie się jakąś nową drogą w dziedzinie technik narracyjnych polskiego teatru? Zobaczymy.
Aktorzy grają znakomicie. Wspaniały jest Hamlet Romana Łuckiego, wspaniały Klaudiusz Michała Kalety. Prym jednak w spektaklu Kleczewskiej wiodą kobiety. Aldona Szostak zachwyca swoją Gertrudą. Oszukana kobieta/przedmiot, użyta przez swojego szwagra jedynie jako narzędzie do zdobycia władzy, topi swoje rozgoryczenie i upokorzenia w alkoholu. W scenie „pułapki na myszy” gra rozkapryszoną gwiazdę, po to, by za chwilę otworzyć przed synem swe zbolałe i pełne cierpienia serce. Szostak jest w tym emocjonalnym rollercoasterze wspaniała. Znakomicie gra Gertrudę o dwóch twarzach, tę królewską i tę przejmująco ludzką. Wielka rola. Równie wstrząsająca jest Teresa Kwiatkowska w roli nie najmłodszej już Ofelii. Zabieg Kleczewskiej, polegający na drastycznej zmianie wieku bohaterki sprawił, że upokorzenia i przemoc, jakim poddawana jest Ofelia, są jeszcze bardziej przejmujące. Podlega im bowiem kobieta, której już choćby z powodu wieku należy się szacunek. Kwiatkowska gra tę postać wyśmienicie.
Kleczewska zrobiła znakomity spektakl, w którym ważniejsza wydaje się nie tyle diagnoza współczesnej rzeczywistości społeczno-politycznej, ile wiwisekcja duszy współczesnego człowieka. Mam nadzieję, że dadzą się Państwo złapać w „pułapkę na myszy” Kleczewskiej, a jeśli nie, to nie ma się czym chwalić, pułapka ta bowiem jest tak skonstruowana, że tak czy inaczej jesteśmy jej więźniami, choć nie wszyscy jeszcze zdajemy sobie z tego sprawę…

Tomasz Domagała, http://domagalasiekultury.pl/2019/06/11/myszy-i-ludzie-o-hamlecie-w-rez-mai-kleczewskiej-w-teatrze-polskim-w-poznaniu/, 11 czerwca 2019

Spektakl Kleczewskiej to teatr, który angażuje na wielu poziomach. Przede wszystkim angażuje także ciało. Jesteśmy, jako widzowie, wewnątrz historii – przyglądamy się jej, ale przyglądamy się jej z bliska, możemy w każdej chwili zdecydować, kiedy przystanąć na dłużej, kiedy odwrócić się i pójść w inną stronę. Wszystko to sprawia, że od tego immersyjnego spektaklu trudno się oderwać i – chociaż w jego trakcie dozwolone jest swobodne wchodzenie i wychodzenie z budynku Rzeźni – nie sposób zrobić sobie od tego wydarzenia przerwę. W opisie spektaklu czytamy "»Hamlet« nie jest widowiskiem, »Hamlet« jest akcją" i jest to stwierdzenie więcej niż adekwatne. Poznański "Hamlet" udowadnia, że wystawienie Szekspira może zamienić się dziś w spotkanie, niekoniecznie w kolejny teatralny pomnik lub niezrozumiały, wsobny labirynt. O ile nie wnosi niczego nowego jako manifest polityczny, o tyle wygrywa jako doświadczenie teatru.

Marcelina Obarska, https://culture.pl/pl/dzielo/hamlet-rez-maja-kleczewska,

(...) Właśnie! Aktorzy! Luksus wyboru mają jedynie widzowie, aktorzy natomiast zmuszeni są do nieustannego przebywania pośród tłumu, ciągłej, aktywnej obecności w przestrzeni scenicznej. Wymaga to od grających niezwykłego skupienia, ponieważ wywalczyć muszą sobie nie tylko prawdę odgrywanych bohaterów, ale także uwagę i miejsce wśród widzów.

Rolę Hamleta Kleczewska powierzyła ukraińskiemu aktorowi, Romanowi Lutskyiemu, którego sposób prowadzenia postaci przez kolejne stadia szaleństwa pozwolił mi zobaczyć w Hamlecie coś, czego nigdy wcześniej w nim nie czytałam. Książę Danii to bohater aktywny, nawet nadaktywny, poddający rzeczywistość procesowi nie tyle krytycznego rozpatrywania, co krytycznego działania. To Hamlet, który gorączkowo szuka rozwiązań, dzięki czemu jego rozpacz została pozbawiona znamion bierności. Jest w nim słabość, ale nie bierność. Lutskyi gra w innej temperaturze, bardzo organicznie, często na granicy zrozumienia. Jednak przysłuchując się dialogom Hamleta z Horaciem-Hawkingiem (mistrzowska rola Michała Sikorskiego!), odniosłam wrażenie, że to właśnie Horacio stał się u Kleczewskiej najciekawszą reinterpretacją hamletowskich cech i poszukiwań. Cierpi, ponieważ nie może w żaden sposób przekroczyć swojego losu, jego więzieniem jest ciało. Dlatego wyjątkowo wstrząsająca jest scena odgrywana podczas „Pułapki na myszy”, w której to właśnie Horacio rozważa sens swojej egzystencji. W obliczu jego niepełnosprawności pytanie: „Być albo nie być?” nabiera zupełnie innego ciężaru. Jego cierpienie to aksjomatyczna wartość pytania o sens.

Znakomicie prowadzone są także role kobiece – Gertudy (Aldona Szostak) oraz Ofelii (Teresa Kwiatkowska). Scena zabicia Poloniusza w sypialni królowej to moim zdaniem najmocniejszy element całego widowiska, w którym Szostak zachwyca, grając z wielką swadą i rozmachem, budując postać zarówno czarującą, jak i dotkniętą przez doznawaną przemoc. Za wyjątkowo trafiony uważam pomysł, aby Gertruda rozmawiała z Hamletem w dużej części po ukraińsku i rosyjsku, co dodaje ich relacji znamion intymności i wspólnego „kodu” – stają się wobec siebie bliżsi. Ofelia Kwiatkowskiej znosi swoje upodlenie z godnością i honorem, nie ma w niej odrobiny histerii czy infantylności, dzięki czemu jej dramat staje się dla widza wyjątkowo przejmujący.

Z olbrzymią przyjemnością obserwowałam Poloniusza (w tej roli fantastycznie przewrotny Wojciech Kalwat), którego obecność w danym pomieszczeniu była tak silna, że za każdym razem odciągała rzesze widzów od dziejących się symultanicznie scen w innych miejscach Rzeźni. Nie przekonał mnie za to Klaudiusz Michała Kalety, którego podobną, cyniczną małostkowość widziałam już na scenie Teatru Polskiego wielokrotnie, chociażby w nieszczęsnej „Operze za trzy grosze” w reżyserii Pawła Szkotaka sprzed paru sezonów.

Spektakl Kleczewskiej przeżywa się wieloma zmysłami; słucha się go, dotyka, mruży oczy pod wpływem światła. Olbrzymie wrażanie wywarła na mnie muzyka skomponowana przez Cezarego Duchnowskiego, grana na żywo (i przemycana jako tło rozmów postaci także w odsłuchu indywidualnym) przez Orkiestrę Antraktową Teatru Polskiego pod batutą Adama Domurata. To prawdziwa dźwiękowa uczta, która potęguje doznawanie „Hamleta” na wielu poziomach. Marcin Koszałka stworzył w przestrzeni Starej Rzeźni wyjątkową atmosferę za sprawą reżyserii światła. Dzięki niej pomieszczenia zdają się dużo obszerniejsze, niż są w rzeczywistości, a oświetlenie wnęk sprawia wrażenie, że poznański Elsynor rozciąga się na wiele kolejnych komnat. Największe wrażenie zrobiło na mnie jednak oświetlenie z zewnątrz najwyższych okien głównej sali – nie mogłam oprzeć się złudzeniu, że wielokrotnie zmienia się pora dnia, zupełnie tak, jakbym uczestniczyła w „Hamlecie” w czasie nierzeczywistym.

„Hamlet” Kleczewskiej to wydarzenie przypominające kolaż złożony z małych i maleńkich zdarzeń. W połowie spektaklu oddałam się tropieniu działań postaci drugo- i trzecioplanowych, które wtapiają się w tłum widzów, nie tracąc przy tym swojego charakteru i nie gubiąc motywacji. Spędziłam dobre dziesięć minut na obserwowaniu Gildensterna ubranego w gustowny ortalion rodem z katalogu dla przygranicznych przemytników z lat 90. (Jakub Papuga), który śledził poszczególnych widzów, starając się imitować ich gesty i pozy tak, aby świadomi tego byli jedynie inni oglądający. Taki właśnie jest ten „Hamlet” – jest wielością. Nie sposób objąć go całego. W jego obrębie ma bowiem miejsce kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt!) wewnętrznych zdarzeń scenicznych, które razem składają się na wyjątkową polifonię spektaklu.

Z pewnością wrócę do Starej Rzeźni – choćby po to, aby prześledzić minispektakl tancerki Kai Kołodziejczyk, która pozostając osobną wobec dziejącej się fabuły, zdaje się nierozerwalną częścią całej koncepcji na polifoniczność „Hamleta”. Kołodziejczyk raz staje po stronie dworu, czasem wciela się w jedną ze znudzonych widzek, przynależy i odrywa się od każdej ze wspólnot, które samoistnie tworzą się w obrębie spektaklu Kleczewskiej. Jej postać najlepiej i najpełniej ogniskuje sens pytań zadawanych przez twórców: o miejsce (ziemia), w którym stanęliśmy; o relacje (morze), które rodzą się z dziejowych konieczności i o kres (brzeg), wobec którego współczesność musi na nowo zdefiniować sobie człowieka (Hamlet).

Antonina M. Tosiek, http://czaskultury.pl/czytanki/hamletsnatch-czyli-o-dialogu/?fbclid=IwAR2rJz5xHKPrp49NEdzT9BEHTRCCLgfqo_WIZ0RSOf5N7hx5Q3SnvnRaEjw, 14 czerwca 2019

Interaktywny, intymny i prawdziwy – taki jest „Hamlet" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Widz wpuszczony w świat duńskiego księcia sam wybiera to, co chce zobaczyć. Każdy uczestnik widowiska otrzymuje słuchawki z trzema kanałami do wyboru – może podążać za Hamletem, Gertrudą lub Klaudiuszem albo wyjść na zewnątrz, kiedy ma na to ochotę. Kleczewska zaznacza, że przestrzeń należy traktować jak muzeum lub wystawę, a aktorzy są do dyspozycji widza – grają w zapętleniu.

Na początku wszyscy uczestnicy wchodzą do Starej Rzeźni i stają się świadkami sceny pojedynku Laertesa (Piotr Kaźmierczak) z Hamletem (Roman Lutskiy). Widzowie zgromadzeni są wokół walczących, a także Klaudiusza (Michał Kaleta), Gertrudy (Alona Szostak) i reszty dworu w towarzystwie Orkiestry Antraktowej Teatru Polskiego w Poznaniu. Po kilku pchnięciach szpadami, a także osunięciu się na ziemię odurzonej Gertrudy, pada cały dwór. Dość klasyczna scena przeradza się w rytuał zmartwychwstania wszystkich upadłych pod wpływem ceremonialnych pieśni i ruchów. Orkiestra zaczyna grać, a bohaterowie wstają i idą zająć swoje miejsca – Hamlet wraz z Horacym (Michał Sikorski) do sypialni, a Gertruda z Klaudiuszem i resztą do stołu. Jest to pierwszy moment, w którym widz podejmuje decyzję o wyborze sceny poprzez przejście do innej części Rzeźni i zmianę kanału w słuchawkach. Przestrzeń, którą zaaranżował Zbigniew Libera to cztery pomieszczenia oddzielone od siebie filarami: miejsce początkowej walki, sypialnia pary królewskiej, pokój ze stołem i sala z ekranem, na której wyświetlają się filmy. Każdy pokój wyłożony jest dywanami, z których w trakcie spektaklu skorzystali zmęczeni staniem widzowie i zwyczajnie na nich usiedli. To jak naturalnie widz reagował na przestrzeń było interesujące – każdy miał swój zestaw słuchawek i Ci najbardziej zaangażowani byli jak zahipnotyzowani. Zaczarowany uczestnik nie zdawał sobie sprawy, że aktorzy drugoplanowi naśladowali jego ruchy. Czy dana na początku wolność wyboru jest tylko pozorna? Kto jest obserwatorem, a kto obserwowanym? Są to pytania, na które widz będzie musiał sam sobie odpowiedzieć.

Ważnym aspektem tej interpretacji jest również podkreślana przez autorów - Maję Kleczewską i Łukasza Chotkowskiego - wielokulturowość. Kleczewska w wywiadzie dla TOK FM powiedziała, ze ważne dla niej było zaproszenie Ukraińców do uczestnictwa w życiu kulturalnym, podjęcie dialogu, a nie tylko i wyłącznie wypełnienie deficytów ekonomicznych w sektorze usług. Warto przypomnieć, że przed premierą odbyły się Warsztaty Pieśni Ukraińskiej, które pozwoliły na zapoznanie się i znalezienie wspólnych cech z kulturą tak licznej w Polsce mniejszości narodowej. Ta wielokulturowość to nie tylko sam Hamlet i jego trupa, ale też Gertruda mówiąca po rosyjsku, aktorzy z RPA, Senegalu i Indii. Ze względu na to, że publiczność jest również częścią sztuki to narodowości może być znacznie więcej. Czy tak szeroka gama narodowości będzie dla uczestnika problemem czy normalnością? Jak brak umiejętności komunikacji, który porusza dramat Shakespearea przekłada się na dzisiejsze społeczeństwo?

Dlaczego spektakl Kleczewskiej określiłam jako intymny i prawdziwy? Jest to sztuka oparta na tekście Shakespeare'a „Hamlet, książę Danii" (w tłum. St. Barańczaka) oraz Heinera Müllera „HamletMaszyna" (w tłum. J. St. Burasa). Tekst tego drugiego, który opowiada o dramacie pogrążonego w stagnacji dziecka współczesności, znajduje swoje zastosowanie w skoordynowanych ruchach początkowej i końcowej sceny zbiorowej, w których bohaterowie funkcjonują jako maszyna. Im dalej od tego uporządkowanego ruchu, tym bardziej prywatne stają się rozmowy postaci, których widz może posłuchać wybierając odpowiedni kanał w słuchawkach. Są to dyskusje rodzinne, śmiechy czy omawianie planów działania. Uczestnicy mają też szansę być bardzo blisko trudnych i intymnych scen, np. pełna napięcia rozmowa Hamleta z Gertrudą w sypialni. Z kolei dialog Hamleta z Ofelią (Teresa Kwiatkowska) wzbogacony jest o fragment Kobiety Europy z tekstu Müllera, co nadaje głębi postaci niedoszłej lubej księcia. Ofelia jest najciekawsza – dojrzała i stonowana dotyka widza najbardziej, co sprawia, że nawet gdy płacze to nie staje się histeryczna. O jej śmierci informują Rozenkranc (Piotr Dąbrowski) i Gildenstern (Jakub Papuga), którzy ubrani w dresy wyróżniają się na tle bohaterów, a tym samym sugerują, że Hamlet się zmienił a oni nie są już dalej jego przyjaciółmi – kolejna skaza na pozornie idealnej komunikacji...

„Hamlet" w reż. Mai Kleczewskiej wyróżnia się przede wszystkim formą, która pozwala widzowi na wejście do Elsynoru i dotknięcie prywatności bohaterów, zjedzenie winogron ze stołu i przejrzenie albumów, ale widz nie pozostaje niezauważony, co powoduje, że sam staje się częścią tej interaktywnej gry. To jest Hamlet, który się dzieje, a w zależności od tego, co dany widz chce obejrzeć lub usłyszeć, dostaje on inny spektakl.

A Ty? Za kim pójdziesz?

Natasza Thiem, http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/obserwujacy-czy-obserwowany.html?fbclid=IwAR2wvwflT92c0kK-2NXeCAQDm5mztkJLsbRkMuWp_2N2Jr0lb763D_rygqM, 11 czerwca 2019

Artystycznie wyższej próby spektaklem jest na wskroś nowoczesna interpretacja "Hamleta" w wykonaniu zespołu Teatru Polskiego w Poznaniu i reżyserii Mai Kleczewskiej. Na wskroś współczesna, bo rozrzucona, składająca się z szeregu scen, które często rozgrywają się symultanicznie w różnych punktach sceny, przeważnie pomiędzy widzami. Widz sam dokonuje wyboru tego, co chce zobaczyć i czego chce słuchać, bowiem otrzymuje słuchawki z trzema ścieżkami (niebieską, czerwoną i zieloną), co w wielu momentach spektaklu oznacza nasłuch różnych scen.

Wielki ekran projekcyjny pozwala obserwować niektórych bohaterów w sytuacji, gdy nasza uwaga podąża za innymi. W efekcie odbiór spektaklu przez każdego jest inny, niepowtarzalny, zależny od indywidualnego wyboru widza, który może skupić się na wybranych wątkach (większość podąża za Hamletem), usiłować uchwycić wszystko lub ograniczyć nadmiar bodźców rzadko kiedy się przemieszczając z miejsca na miejsce, a i tak szansa, że pozostających cały czas w ruchu aktorów będziemy mieli na wyciągnięcie ręki, jest bardzo duża.

Tak przecież żyjemy - szybko, powierzchownie, bez czasu na refleksję, domagając się pełnej kontroli nad rzeczywistością, choćby dzierżąc pilota w dłoni i przełączając kanały telewizyjne - zdają się mówić twórcy spektaklu. Na tym pomyśle zbudowali spektakl, w którym rozgrywany tradycyjnie "Hamlet" zaczyna się i kończy frazami "Hamletmaszyny" Heinera Müllera - dzieła poświęconego upadkowi Europy, co sugeruje, że pod tą efektowną powłoką i tradycyjnym tekstem kryje się coś więcej. Międzynarodowy zespół aktorów (fenomenalny duet Michała Kalety i Alony Szostak jako Klaudiusza i Gertrudy oraz niezwykle sugestywny Horacjo grany przez Michała Sikorskiego na wózku inwalidzkim jako cierpiący na stwardnienie rozsiane Stephen Hawking - to zdecydowanie najlepsze aktorsko kreacje) często zwraca się do siebie w przeróżnych językach słowiańskich, tworząc osobliwą wieżę Babel. Unoszący się nad monumentalną i niezwykle ambitną w formie propozycją Mai Kleczewskiej niepokój nabiera coraz bardziej realnego kształtu, by w finałowym pojedynku na rapiery się zmaterializować.

Łukasz Rudziński, https://kultura.trojmiasto.pl/Festiwal-Szekspirowski-pod-znakiem-Zlotego-Yorika-n136785.html, 5 sierpnia 2019