METAFORY WOJNY
IKS, 1 września 2016, Monika Nawrocka-Leśnik
Metafory wojny finał konkursu dramaturgicznego w Teatrze Polskim
Metafory Rzeczywistości w tym roku zmieniły formułę i stały się konkursem tematycznym. Nowością jest również to, że wszystkie finałowe teksty pokazane zostaną w ciągu jednego dnia w różnych miejscach Teatru Polskiego.
Tematem IX edycji konkursu było hasło z plakatu Mieczysława Wasilewskiego: Be war/or not to be. Spośród 124 nadesłanych tekstów jury w składzie: Inga Iwasiów, Barbara Krasińska, Joanna Krakowska, Witold Mrozek, prof. dr hab. Przemysław Czapliński wybrało pięć: „Hidżra” Marty Fortowskiej, „Pora sucha/Pora deszczowa” Aliny Moś-Kerger, „Europa! Europa? Europa” Andrzeja Błażewicza, „Reality show(s)” Przemysława Pilarskiego i Reduty Marka Kochana.
W drugim etapie konkursu (próby we wrześniu) dramaty zostaną przeniesione na scenę. Finał – prezentacje tekstów w formie czytań scenicznych – odbędzie się na początku października.
O finałowych tekstach opowiadają ich autorzy:
Marta Fortowska
„Hidżra” jest tekstem, który opowiada o zmianach, jakie zachodzą w życiu osoby transseksualnej. Jest opisem jej odbioru świata, a zarazem odbiciem nastrojów społeczeństwa, które w ostatnim czasie – mam wrażenie – idzie w bardzo złą stronę, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, zalewając falą nienawiści wszystko, co wyłamuje się z utartego kanonu „normalności”. Ze względu na rangę tematu nie mogłam i nie chciałam opierać się tylko na swoich wyobrażeniach i tym, co mi się wydaje. Największą inspiracją podczas pisania „Hidżry” były więc dla mnie rozmowy z osobą, której ten temat bezpośrednio dotyczył. Podczas pracy nad tekstem starałam się znaleźć wspólny mianownik dla historii, która dzieje się „tu i teraz”, i wydarzeń, miejsc czy istot, które – wydawać by się mogło – są nam zupełnie obce, chcąc tym samym pokazać, jak bardzo mylimy się, sądząc, że coś nas nie dotyczy lub nie jest naszym problemem.
Alina Moś-Kerger
Historia opowiedziana w sztuce „Pora sucha / Pora deszczowa” jest w stu procentach autentyczną opowieścią o mojej rodzinie. Moja prababcia nigdy w życiu nie opuściła rodzinnych Świętochłowic, niewielkiego miasteczka w sercu Górnego Śląska. Wyjątkiem była jedna jedyna podróż życia – do Republiki Południowej Afryki, w odwiedziny do siostry Marysi, która po wojnie wyemigrowała tam ze swoim mężem.
Prababcia w podróż jumbo jetem do Afryki wybrała się ze swoją drugą siostrą, obie były już wtedy pod siedemdziesiątkę. Kiełkujący w głowie pomysł na dramat przypieczętowały stare fotografie trzech staruszek w podomkach, spacerujących brzegiem oceanu. W tekście przeplatają się trzy narracje: eksplorujących inny świat babć, pozostawionych w kraju domowników oraz wspomnienie o emigracji młodej dziewczyny na egzotyczny kontynent. Chciałam, by „Pora sucha / Pora deszczowa” była opowieścią o oczekiwaniach wobec obcych światów, o rozczarowaniu, o niespełnionych marzeniach, o zderzeniu kultur, ale też o tym, jak niewielki wpływ ma geografia na to, co po prostu ludzkie.
Andrzej Błażewicz
Dramat „Europa! Europa? Europa” napisałem nie z myślą o konkursie, lecz o sobie. Zorientowałem się, że wokół mnie jest mnóstwo przestraszonych osób. Strach stał się codzienny. Zaczęła się też swoista wojna na wyobrażenie lęku. Potrzebowałem się z tym zmierzyć. Spróbować zbudować mapę strachu. Tekst przenosi nas w wyobrażone realia europejskie mniej więcej do roku 2050. Chrześcijanie pochowali się do gett, Bazylika św. Piotra została zamieniona w klub disco. Francja stała się kalifatem, ale z powodzeniem funkcjonują w niej kluby gejowskie. Dramat jest próbą zatrzymania się okrakiem na barykadzie – zbadania lęków konserwatystów oraz lęków lewicy. Świat nie składa się więc w spójną całość. Jest kotłem wyobrażeń o nas samych. Stąd moja idea fix (albo pomysł diabelski?) – aby opublikować tekst w dwóch odległych od siebie przestrzeniach – „Krytyce Politycznej” i „Frondzie LUX” (ani jedni, ani drudzy nie odpowiedzieli na moją propozycję, co – przyznam ostatecznie – przyjemnie mnie połechtało). Co z tymi murami? Urosną? Zburzymy je? Zbudujemy mosty?
Przemysław Pilarski
„Reality show(s)” to chyba tragikomedia o lęku. Tym własnym, wypracowywanym metodą prób i błędów. I tym odziedziczonym, transgeneracyjnym. Ale niech każdy szuka w tym swojego sensu, tak pewnie będzie najlepiej. Nie chcę niczego narzucać. Zresztą wbrew temu, czego uczą w szkołach filmowych, uważam, że trudno jest powiedzieć w jednym zdaniu, „o czym coś jest”. No chyba że chce się to spłaszczyć. Albo gdy ma się do czynienia z czymś płytkim. Dla mnie „Reality show(s)” to wyprawa do źródeł różnych lęków. Dla kogoś innego może być to tekst o zmaganiu z teraźniejszością, dla innych z przeszłością, ale znajdą się pewnie i tacy, którzy rozpoznają tutaj tragiczną w przebiegu i skutkach historię miłosną. A Niemcy? A Żydzi? A ciało? A śmierć? Cierpienie? Bóg? Balcerowicz? Punktem wyjścia była dla mnie sytuacja odcięcia się, izolacji, zamknięcia w sobie. „Wojna nasza” przeciw życiu i żeby przeżyć jednocześnie.
Marek Kochan
Jak pisze Barbara Ogrodowska w książce „Polskie obrzędy i zwyczaje noworoczne”: „W czasach Augusta III i w czasach późniejszych, bale karnawałowe różnych sfer i grup zawodowych stawały się obyczajem. Urządzano je w salach redutowych teatrów, w resursach kupieckich i obywatelskich, w wielkich i mniejszych restauracjach, a także w salonikach domów prywatnych”. Zainteresowała mnie zbitka znaczeniowa: „reduty” w sensie „bale karnawałowe” i reduty – „bastiony”, jak Reduta Ordona. Czy bal może mieć coś wspólnego z wojną, z obroną jakiejś reduty? Jak osoby bawiące się reagują na zagrożenie? Czy chcą stanąć do walki, upomnieć się o coś? Czy zabawa wyklucza zaangażowanie? Inspiracją były też dla mnie popularne, zwłaszcza w Ameryce Południowej, opowieści na temat chupacabry, czyli „wysysacza kóz”, tajemniczej bestii mordującej zwierzęta. Ten dramat opowiada o imprezie w domu pod miastem. Wśród bawiących się, dość zamożnych ludzi, pojawia się ktoś, kto nie pasuje do reszty. Ma inną wrażliwość, inne poglądy. Kiedy ta osoba znika, wszyscy są zadowoleni…