PREMIERA nr 4199
Ech, nie kłopoczmy sobie głowy nieszczęściami, które mogą skądsiś spaść na głowę, a myślmy wyłącznie o tym, co może przynieść jaką nową rozkosz.
Molier, Don Juan
Powyższy cytat jednoznacznie wskazuje na hedonistyczny wydźwięk komedii Moliera. Jest to zarazem powszechnie przyjęta interpretacja Don Juana. Sięgając jednak w głąb tekstu francuskiego komediopisarza, trzeba zauważyć, że tak naprawdę podstawowe pytanie jakie stawia Molier to: jak uniknąć cierpienia? Poznańska adaptacja Don Juana idzie o krok dalej, przyjmując, że największym cierpieniem jakie wyrządzono człowiekowi, jest jego przyjście na świat. Pod duchowym przewodnictwem Davida Cronenberga odkrywamy, że Molier był prekursorem myśli antynatalistycznej. A czymże jest antynatalizm?
Nazwa pochodzi od łacińskiego «nasci» – być narodzonym – to teoria moralna, która sięga głębiej niż każda tradycyjna etyka. Dotychczas każda etyka wychodziła z założenia, że ludzie i zwierzęta (powinni) istnieć, i pytała, jak egzystujący ludzie powinni postępować. Antynatalizm odpowiada na zasadnicze pytanie, czy ludzie i zwierzęta powinni w ogóle istnieć. Antynataliści apelują do każdej jednostki, aby nie sprowadzać na świat żadnych kolejnych istnień ludzkich i zwierzęcych.
Karim Akerma, Manifest anty-natalistyczny. O etyce antynatalizmu oraz bezdzietności wśród ludzi i zwierząt.
W akcie trzecim komedii Moliera, Sganarel pyta retorycznie Don Juana:
Ot na przykład i pan; prawda, jesteś, żyjesz? Czy może sam siebie stworzyłeś i czy nie trzeba było udziału twego ojca, aby matka pańska zaszła w ciążę i mogła cię wydać na świat?
Don Juan nie odpowiada bezpośrednio Sganarelowi, ponieważ nie znajduje odpowiedzi na tak postawione przez przyjaciela pytanie. Natomiast w akcie czwartym, w trakcie spotkania ze swoim ojcem, to właśnie Don Luis, paradoksalnie, kwestionuje sensowność narodzin.
Wiedz, synu niegodny, że swymi postępkami przebrałeś miarę ojcowskiej czułości, że potrafię wcześniej, niż myślisz, położyć kres twemu rozpasaniu i karząc cię, nim spadnie na ciebie gniew Niebios, zmyć z siebie tę hańbę, żem cię kiedyś spłodził.
Spełnianie seksualnych fantazji, narkotyczne uniesienia, próba samobójcza – czy Don Juan w końcu zrozumie, że uniknąłby cierpienia tylko wtedy, gdyby nie przyszedł na świat?
Wiktor Bagiński, Paweł Sablik
Ważne informacje
- w spektaklu wykorzystywane są światła stroboskopowe,
- spektakl przeznaczony dla osób powyżej 18 roku życia.
Recenzje
Ludzie – powodowani własnymi pragnieniami – płodzą dzieci, tym samym godząc się na to, że najpewniej będą one świadkować ich śmierci i że same też kiedyś umrą. Seks i śmierć, śmierć i seks – wiecznie przeplatające się dwa popędy, oba na zawsze spojone z życiem, naprzemiennie dręczące ciało pragnieniem i bólem. Nawet najbardziej uduchowionemu człowiekowi potrafią przypomnieć, że jego materialna powłoka istnieje. Ludzie starają się nie mówić dzieciom o seksie i śmierci.
Taką zmowę milczenia Peter W. Zapffe nazywa izolacją. Obok „izolacji" wyróżnia jeszcze trzy inne mechanizmy wyparcia myśli destrukcyjnych – zakotwiczenie, rozproszenie i sublimację. Jego „Ostatni Mesjasz" to pochodzący z 1933 roku tekst, którego fragment został użyty w nowym spektaklu poznańskiego Teatru Polskiego. Ten krótki esej w parze z „Manifestem antynatalistycznym" wnosi do przedstawienia nową interpretację treści znacznie dawniejszej – molierowskiego „Don Juana". Mogłoby się wydawać, że XVII wiekowi, w którym powstała ta komedia znacznie bliżej do marzeń o płodzeniu dzieci bez udziału przyjemności dwojga ludzi (jak chociażby odziedziczone po średniowieczu wizje homunkulusa lub dziwaczna teoria spermistów) niż przyjemności nieskutkującej zapłodnieniem. Wiktor Bagiński i Paweł Sablik decydują się jednak na to drugie spojrzenie, dodatkowo każąc Don Juanowi funkcjonować w ostatnich dekadach XX wieku. (...) Ten Don Juan to żaden stereotypowy Hiszpan – jest chłodny, nosi garnitur i krawat, władczo rozsiada się w fotelu, a mówi tak, jakby jego ustami rządził wyuczony słowotok. Kiedy już zdobywa się na drobny, uwodzicielski gest względem kobiety, prędko budzi się w nim agresja, która nie pozwala uwodzeniu nadal kreować miraży. Don Juan nie ma siły na to, aby tworzyć sobie jakąkolwiek maskę – regularnie wyskakują z niego przejawy licznych popędów, miota się pomiędzy dręczącymi go widziadłami i uosabia bardzo niestabilną męskość. Nie ma w nim miejsca na żadną grę, na żadną magię. Kpi nie tylko z gniewu nieba i uczuć Elwiry, ale z jakichkolwiek wartości czy rytuałów – nie interesują go konwencje, zasady moralne, konsekwencje jego działań, zawiedzione oczekiwania ojca. Używając terminologii Zapffego – nic go nie „zakotwicza". Jeżeli ma w życiu jakieś cele, nie są one przyzwoite – interesuje go podbój, posiadanie coraz to nowych ciał. (...) Bohaterowie spektaklu żyją w świecie, który oczywiście jest jaskinią, ale za jej ścianami niewiele pozostaje do odkrycia. Sganarel próbuje pokazywać Don Juanowi drzewa, pytać go o Stwórcę – ale wszystko to brzmi naiwnie. Don Juan wierzy co najwyżej w liczby, a kiedy pod koniec spektaklu udaje mu się wyrwać z zaślepienia, nie skłania się ku religii, lecz recytuje fragment „Manifestu antynatalistycznego" – „Człowiek postępuje etycznie, gdy działa dopiero po przemyśleniu konsekwencji swojego czynu wobec ludzi oraz zwierząt, których ten czyn dotyczy teraz i w przyszłości. Człowiek postępuje etycznie zwłaszcza wtedy, gdy działania, na które sobie samemu pozwala, są dozwolone wszystkim i gdy nie czyni innym istotom żywym tego, czego sam nie chciałby doświadczyć." Oto jego nowa etyka, nie będzie czynił sobie Ziemi podległej. Być może uda mu się przerwać ten ciąg cierpienia. (...)
Anka Jaworska, http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/nacpany-mesjasz-na-vhs.html, 21 grudnia 2020
Przeniesiona przez twórców w lata 90. XX w. opowieść o libertyńskim filozofie i rozpustniku rozgrywa się w dziwnej transowej rzeczywistości, przypominającej senny koszmar. Molierowski „Don Juan” zyskuje w poznańskim spektaklu klimat jak z najlepszych filmów Davida Lyncha. Zaczyna się dość klasycznie – znakomitym monologiem Alony Szostak w roli gniewnej Elwiry, odtrąconej kochanki tytułowego bohatera. Potem robi się coraz dziwniej. Tabakę zastępuje bohaterom kokaina, scenografia przypomina trochę buduar z epoki, a trochę dom wariatów skrzyżowany z obskurną wypożyczalnią wideo. Służący Sganarel (Alan Al-Murtatha) snuje się po scenie w szlafroku, nienasycony erotycznie Don Juan (Konrad Cichoń) w źle skrojonym garniturze przypomina prowincjonalnego biznesmena, a Małgosia (Kornelia Trawkowska) jest małomiasteczkową lolitą. Są jeszcze: spotworniały Don Alfonso – guz przyrośnięty do ciała brata, przeboje Bajmu po francusku i duch ojca zaklęty w gadającej kanapie. Ale losy bohaterów dramatu, podobnie jak inne teksty naszej kultury, gromadzone przez wieki, piętrzące się na półkach niczym kasety w wypożyczalni wideo, są tylko pretekstem. Wszystkie one, zdają się mówić twórcy, w ślad za norweskim filozofem Peterem Zapffe’em, patronem antynatalizmu, służą jedynie odwróceniu naszej uwagi od ponurej prawdy o bezsensie „bycia ku śmierci”. I to się chyba twórcom tego niepokojącego widowiska udaje. (...)
, https://www.newsweek.pl/kultura/kulturalny-przewodnik-newsweeka-najlepsze-filmy-muzyka-ksiazki-spektakle/nhdd6ft, 31 stycznia 2021