PREMIERA nr 4209
Kto trafia na dno otchłani?
Poza grzesznikami i przestępcami na pewno czyhają tam wszystkie macochy.
Zgodnie z wymową najsłynniejszych baśni, dramatów i powieści dawnych czasów, są one, co do jednej: egoistyczne, zazdrosne, nikczemne i okrutne.
W spektaklu podejmiemy próbę zdekonstruowania negatywnego wizerunku macochy, tak niespotykanie jednomyślnego i spójnego na przestrzeni stuleci.
Aktorki, wcielając się w archetypowe postacie z bajek i baśni, przytoczą stare historie, spróbują zrozumieć, potępić, a być może okazać współczucie ich bohaterkom. Jednocześnie na kanwie prawdziwych świadectw zmierzą się ze współcześnie istotnymi problemami i zagadnieniami tej roli.
Chcemy ukazać genezę stereotypu, który w kulturze jest wciąż silnie zakorzeniony – piętnuje postać macochy, jest źródłem fałszywego, szkodliwego wyobrażenia. Jednocześnie staje się on przyczynkiem do zbadania trudnej relacji pomiędzy macochami i pasierbami, często równie mrocznej co same baśni.
Spektakl powstaje we współpracy z Festiwalem Nowe Epifanie, jako efekt Laboratorium Nowych Epifanii.
„Spektakl współfinansowany przez Akademię Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie w ramach programu Fundusz na Start”.
Ważne informacje:
- w spektaklu używane są światła stroboskopowe
Kup bilet |
Recenzje
„Macocha", gdyby ją rozłożyć na czynniki pierwsze, to historia o pasierbie, który wraca do rodzinnego domu i najprawdopodobniej planuje w nim zostać na dłużej. Po przekroczeniu progu domu, zastaje w nim macochę. Chłopak (Konrad Cichoń) widzi jedną kobietę, ale widzowie dostrzegają wszystkie jej trzy odcienie. Zabieg rozbicia macochy (Ewa Szumska, Kornelia Trawkowska, Dominika Markuszewska) na trzy postaci, z których każda stara się być inną częścią osobowości bohaterki jest ciekawy i pozwala na poznanie macochy z różnych stron, daje możliwość zobaczenia jej wewnętrznych bolączek.
Ta niekomfortowa, dla obu stron, sytuacja przeplatana jest baśniami braci Grimm i Christiana Andersena. Słyszymy motywy znane z „Królowej śniegu", „Królewny Śnieżki", „Kopciuszka" czy nie tak popularnej baśni braci Grimm o tytule „Krzak jałowca". Ponadto dramaturg, Beniamin M. Bukowski zdecydował się na wplecenie motywów zwierzęcych, jak ten o młodym ptaku i wylatywaniu z gniazda czy zaciekłej wilczycy. Przyroda wyrażana jest nie tylko w animalistycznych fragmentach, ale pojawia się też rozbudowana symbolika jabłoni i jej owoców. Do tego bogactwa inspiracji dochodzi bardzo osobista historia o byciu macochą i matką opowiedziana przez Dominikę Markuszewską.
W kontraście do przepychu inspiracji stoją zaprojektowane przez Alicję Kolińską kostiumy i scenografia są bardzo funkcjonalne i spójne, dominuje czerń, szarość, różne odcienie niebieskiego. Ten minimalizm działa na korzyść przedstawianej historii, nie przytłacza i zwyczajnie cieszy oko realizując zasadę, że czasem mniej znaczy więcej.
Podzielenie macochy na trzy osoby umożliwia pokazanie złożoności procesu, jakim jest stanie się „demoniczną nie-matką". Stereotyp macochy jest niezwykle silny, co twórcy pokazali nawiązując do powszechnie znanych baśni i starali się je przełamać w scenie parodiującej „Krzak jałowca". Ponadto nie poruszono tutaj jedynie problemu relacji na linii macocha-pasierb, ale również zarysowano to, z jaką presją mierzy się wejście w życie mężczyzny z dzieckiem jako jego kolejna partnerka. Tutaj z kolei ukazane są kolejne stereotypy dotyczące ekspartnerki, które oscylują pomiędzy niedoścignionym ideałem, a patologiczną niedoskonałością.
Natasza Thiem , http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/niedojrzale-jablko.html, 27 lutego 2023
Pod względem aktorskim zespół Teatru Polskiego po raz kolejny zaprezentował poziom, do którego zdążył nas już trochę przyzwyczaić. Każda z postaci zagrana została świadomie, z namysłem i pomysłem, nie wyłapałam jakichkolwiek interpretacyjnych niejasności czy półśrodków. Ciekawa jestem skutków upływającego czasu, który w przypadku nowych spektakli bardzo często działa na ich korzyść. Artyści "rozpychają się" w swoich postaciach, historia nabiera tempa, sprawności, staje się bardziej nasycona, wyrazista. Alicja Kolińska, scenografka i kostiumografka zadbała o to, by osadzona w baśniowości warstwa wizualna spektaklu, nie stała w kontrze do jego uczłowieczającego macochę (jako postać, i jako koncept) przesłania. Mieliśmy więc zarówno ramę lustra, jak i podłogę, która je imitowała, srebrną opaskę we włosach przypominającą koronę i długą, królewską wręcz spódnicę, ale do tego adidasy, spodnie dresowe i oficerskie buty. Nienachalna, ale obecna muzyka Łukasza Rogackiego wzmocniła panującą w Malarni aurę tajemniczości i wprowadziła kilka interesująco zmodyfikowanych elementów, będących połączeniem przeciwległych estetycznie biegunów, co w wiedźmim finale spektaklu wyszło wręcz fantastycznie. Spektakl mija szybko, a kiedy już się kończy - zostaje w myślach. Jeszcze przez kilka chwil domaga się uwagi. I choć nie jest to doznanie kwalifikujące się do katharsis, jest to opowieść, której warto uważnie wysłuchać.
Po latach obcowania z macoszym wizerunkiem, z obrzydzeniem i strachem odmienianym przez wszystkie przypadki, bardzo dobrym posunięciem było włożenie tej postaci w ramy obrazu codziennych zmagań. One nie istnieją tylko w baśniach, ich sensem istnienia nie jest wypełnianie historii czyjegoś życia czernią swojej postaci. Ta czerń jest w nas. I to od nas zależy, czy narysowany kontur, linia więzi czy fragment pejzażu przyszłości będzie jej odbiciem, czy raczej zaprzeczeniem. Wybierzcie się na Macochę. Posłuchajcie jej. Posłuchajcie ich. Posłuchajcie siebie.
Marta Szostak, https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/spektakle,c,4/za-gorami-za-lasami-za-siedmioma-rzekami,198118.html, 28 lutego 2023
Macocha to spektakl, który podejmuje trudny i nieobecny w debacie społecznej, temat relacji macochy z pasierbem. Relacji naznaczonej piętnem rozbitej rodziny, która podstępnie skazuje obie strony na wzajemną niechęć. Nie ma tutaj miejsca na szczerą rozmowę, nie ma miejsca na akceptację i szacunek. Jest za to nieustająca walka o uwagę i czas tej trzeciej strony – partnera i ojca, który najczęściej stoi z boku i biernie przygląda się narastającemu konfliktowi.
Spektakl Teatru Polskiego w Poznaniu niewiele zmieni w kwestii traktowania macoch. Nadal pozostaną tymi złymi kobietami, złodziejkami ojców i czarownicami. Dobrze jednak, że tak ważny temat pojawia się na teatralnych deskach, a co za tym idzie wywołuje dyskusję i zmusza do zastanowienia się nad rolą i wizerunkiem współczesnej macochy. Kobiety, która nie zawsze jest wrogiem, która często błądzi po omacku, bo przecież nie ma w sobie instynktu i nikt nie uczy jej, jak być macochą. W przeciwieństwie do bogatej oferty poradników traktujących jak być matką – dobrą, a nawet idealną, o macochach powstały tylko baśnie. Baśnie, w których rola złego bohatera została przypisana właśnie im – tym drugim, tym gorszym.
Może nadszedł więc czas, aby skupić swoją uwagę na tych, które nie urodziły, ale starają się odnaleźć w nowej roli i zbudować pozytywne relacje z pasierbami. Może trzeba w końcu odczarować mit złej macochy, która zabija, a następnie zjada swojego pasierba. Poznański spektakl jest dobrym punktem wyjścia do refleksji nad wizerunkiem macochy i dobrym początkiem debaty o roli macochy w rodzinie. Jest także próbą odczarowania, zakorzenionego w kulturze, wyobrażenia macochy jako tej złej, a nawet tej najgorszej.
Marta Luczkowska , https://kulturalnypoznan.com.pl/zla-kobieta-wiedzma-czarownica-macocha/, 20 lutego 2023