„Wielki Fryderyk” Adolf Nowaczyński w reż. Jana Klaty
12, 13, 14 września o g. 18.00
15 września o g. 17.00
Duża Scena
Zasłyszane w Sans-Souci, Anno Domini 2018
„Jakże mi toli żal waćpana, żeś jeszcze nigdy nie był na teatrze. Toż tam wędrowne komedianty przedstawiają życie, jakim prawdziwie jest… Są tam widowiska, w których zbójcy to zbójcy, a daleko uczciwsi są od ludzi w pałacach… Albo znowu inne, gdzie ojcowie nocami nie śpią, zrywają się, cyfry przez sen wykrzykują… Gdzie cierpieć jest przeznaczeniem kawaliera! Gdzie król o czwartej rano wstaje i szpikiem ludu się naciera. Gdzie podobno życie nie zawsze wzniosłych maksymów chce słuchać. Gdzie fałszowaniu monety winni pachciarze mincarni, jeno nikt powałaszyć ich nie śmie. Gdzie cienko śpiewają biskupi, ale pomaga się im jak można. Gdzie chłop nie tylko zieleninę jada i bronią mu warkocz nadwiślański nosić dla dekorum. Gdzie minister jest kawalierem Orderu Słonia pierwszej klasy… Gdzie wierutna siurpryza się zdarza na dowód uprzejmości humoru króla dotąd niewydarzonej. Gdzie ingerencję rządu we wszystko wszędzie skasowano. Gdzie niedobrze być nierządnym, słabym, mizerakiem, a jednak miło mówić, że się jest Polakiem”.
Jan Klata — mistrz od sampli, skrechów mentalnych i teatralnego remiksowania jest naprawdę w świetnej formie! Wielki Fryderyk na podstawie tekstu Adolfa Nowaczyńskiego, którego wyreżyserował w Teatrze Polskim w Poznaniu, to czterogodzinny kunszt słowa! Odpowiedzialnych za powodzenie tego spektakl jest więcej. Przede wszystkim to Wielki Jan Peszek w roli króla, który po 37 latach ponownie pojawił się w Polskim i świetny w roli biskupa Krasickiego (mam wrażenie, że w najlepszej roli w swojej karierze), Michał Kaleta. Na wyróżnienie zasłużył także występujący w Polskim gościnnie, aktor Narodowego Starego Teatru w Krakowie – Krystian Durman (jako ubiegający się o posadę lektora królewskiego, pochodzący z włoskiej, podupadającej szlachty Lucchesini). […]
Wielki Fryderyk, oprócz gorzkich prawd i fantastycznego aktorstwa, to także wizualny i inscenizacyjny majstersztyk, swoją scenograficzną skromnością niepodobny do spektakli Jana Klaty. Tworzą ją jedynie zwisające z sufitu arrasy, na których groźnie szczerzą kły zwierzęta. Wszystkie w złotych, zdobionych ramach, zwrócone ze swoją agresją do centrum scenicznych wydarzeń. Za fenomenalne kostiumy z epoki, scenografię i światła odpowiedzialna jest Justyna Łagowska. Za ruch sceniczny dopełniający estetycznego kunsztu — Maćko Prusak./Byłam widziałam/
Najwyższe uznanie należy się aktorom, którzy wypowiadają te piętrowe ilości słów w sposób zajmujący, docierając do ich sensów […] Najjaśniej błyszczy oczywiście Jan Peszek w tytułowej roli króla Fryderyka II. Peszek balansuje na granicy kabotyństwa, wdzięczy się do widowni żartami i odgrywaniem starego zrzędy, by za chwilę uderzyć w najbardziej poważne kwestie. Szybkie zmiany tonu, niezwykła elastyczność, reagowanie na partnerów i ogromne skupienie pozwalają Peszkowi zupełnie zawładnąć publicznością. Fryderyk zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, jest irytujący, głośny, ale także jakoś „niewinny” w swojej ironii, w obnażaniu śmiesznych dworskich póz, w swoim zdrowym rozsądku. Zawsze mówi prawdę, przekłuwa balon powagi, jest świadom politycznych gierek. Obstaje przy starym porządku świata, przeciwny jest wszelkiej demokratyzacji. Jego głównym partnerem jest Krasicki, grany przez Michała Kaletę. Ta rola to spory wyczyn – nie tylko dlatego, że na niej opiera się cały spektakl. Kaleta jest odpowiednio oślizgły i zarozumiały, z łaszącego się do króla lizusa zmienia się w cynicznego gracza, który świadomie wybiera konformizm jako strategię politycznego przetrwania do załatwiania partykularnych interesów.
/ Stanisław Godlewski /
Kontakt: