„Choćby mnie mieli krajać żywcem, nie zmienię zdania. Nepotyzm, fałszywa poprawność polityczna, bezmyślna komercjalizacja, tania sensacja, oportunizm i konformizm. Tym jest wasza kultura? A teraz chcecie jeszcze z myślącego człowieka zrobić bezrozumne zwierzę. I co wam zostanie? Stado baranów na scenie i na widowni. Jedni zrobią, co im każecie, a drudzy będą ich bezmyślnie oklaskiwać. Możecie być z siebie dumni”.
Mizantrop
Julia Holewińska, Kuba Kowalski

 

SPEKTAKL PRZEZNACZONY JEST DLA WIDZÓW OD 16. ROKU ŻYCIA.

Foto

Recenzje

„Mizantropa” Holewińskiej i Kowalskiego można czytać jako komedię z kluczem, podkładając pod każdą z postaci rzeczywistych aktorów, reżyserów, tancerzy, krytyków teatralnych. Od znajomości środowiska zależeć będzie, ile tropów widz odgadnie, ile osób zdeszyfruje. Znacznie ciekawszy wydaje się wątek mówiący o tym, jaki jest współczesny polski teatr. Autorzy bezceremonialnie, a zarazem z dużą dozą autoironii kpią ze współczesnej dramaturgii i dramaturgów, dyskursów teatralnych i różnej maści dekonstrukcji. Bohaterowie mają pełną świadomość, że teatr, w który się angażują, to wielka hucpa, wydmuszka medialna wykreowana często przez słusznych, a raczej posłusznych kolegów-krytyków. Nie należy do nich z cała pewnością Alcest (Piotr Kaźmierczak). Bezlitośnie chłoszcze współczesny dramat, ale już w relacji z Celimeną (Barbara Prokopowicz) nie jest tak konsekwentny. Cóż, w każdym środowisku znajdzie się mizantrop.

Stefan Drajewski, , 17 lutego 2014