PREMIERA 4207
Akcja tego spektaklu rozgrywa się przed wojną w Donbasie, przed inwazją na Ukrainę. W Charkowie cierpisz, kiedy kochasz zbyt mocno i umierasz kiedy za bardzo wierzysz w siebie.
Dziś ukraińska Mezopotamia mówi znacznie więcej o stracie i śmierci niż jakakolwiek inna powieść osadzona w militarnej scenografii. Wojny, być może, tworzą historię, ale zabijają opowieści.
Odkrywamy, że wielkość narodu nie jest mierzona tylko heroizmem żołnierzy. Przeciętność obywateli, którzy w strachu przed samotnością na pustyni przemocy błagają o bliskość, pozwala zrozumieć co poza ludźmi zabija się za naszą wschodnią granicą.
Zabija się piękno codzienności.
Wideo
Recenzje
Serhij Żadan przewidział losy miasta na długo przed inwazją Rosji na Ukrainę. To, co widzimy w Charkowie-Mezopotamii nie jest wojną, ale apokalipsą dni powszednich i (nie)możnością zwalczenia narastającej niepewności. Uwięzieni w śmieszności własnych losów bohaterowie odnajdują jednak resztki odwagi, by marzyć i próbować skonstruować tę jakże nieubłaganie zbliżającą się przyszłość. Ogarniająca ich pustka zostawia przecież dość przestrzeni, by móc wypełnić ją poezją i zamienić w ciepły azyl. Dla dwojga.
Maria Mickoś, https://teatrdlawszystkich.eu/pozostaje-tylko-kochac/,
„Mezopotamię" rozpoczyna śpiewem, którym akcentuje też kluczowe momenty przedstawienia, białoruska aktorka Darya Novik (w roli Patti, mało wyraźnie rozpisanej w scenariuszu). Występowała wcześniej w Teatrze Powszechnym w Warszawie, w „Nastii" Jury Dzivakoua. Tu, w Poznaniu, daje się poznać przede wszystkim jako wokalistka o potężnym, czarującym głosie - muzyka na żywo autorstwa Pauliny Frąckowiak to z pewnością atut tego przedstawienia.
W finale Bagiński kreśli szerokie, niespieszne sceny, w których splatają się rozproszone dotąd wątki, a mikrodramaty poszczególnych bohaterów tworzą nieodkrytą dotąd siatkę powiązań nad wspólnym stołem.
Dramaturgiczny ciężar nadaje spektaklowi perspektywa terminalnej choroby Łuki (Jakub Papuga), u którego spotykają się bohaterowie. Wreszcie, Barbara Krasińska w końcowym monologu przechodzi od panoramy miasta Charkowa do fantazyjnej wizji nieba, pokazując potencjał tego spektaklu i wyciągając z prostego opisu siłę wzruszenia.
Witold Mrozek, https://wyborcza.pl/7,112395,29077539,kiedys-nad-charkowem-niebo-bylo-spokojne-wystawienie-prozy.html?disableRedirects=true,
Nie jest o wojnie, o bombach ani o krwi. Jest o Ukrainie.
Bo wojna nie powinna zespawać tego kraju z obrazami rosyjskiego okrucieństwa. Jak na strasznych mapach Yanko Cvetkova z cyklu „Atlas uprzedzeń”, gdzie Afryka to jedynie „Aids” i „Pieprzona pustynia”.
Nowa premiera poznańskiego Teatru Polskiego to spektakl Wiktora Bagińskiego „Mezopotamia”. Oparty na prozie i poezji Serhija Żadana z książki pod tym samym tytułem. Nie jest o wojnie, bombach ani krwi. Jest o topolowym puchu rozbijanym przez tramwaje. O mieście na dwóch wzgórzach. O starych szubienicach, na których wieszano wiedźmy, które sąsiadują z marketem budowlanym.
Ale przede wszystkim o miłości – w szpitalu i cyrkowej garderobie. W Charkowie i na Krymie. W krainie, gdzie nie oszczędza się na nienawiści ani papierosach. Czyli wszędzie.
Cudowna - w duchu Felliniego (zebra!) i musicalu „Hair” (taniec) - jest sekwencja kąpieli w rzece, spływającej kaskadami na scenę. Aktorzy sięgają po wszystkie emocje. Widownia a to chichocze, a to połyka łzy. Każdy ogląda swoje życie.
Prądem stałym napełnia spektakl podłączona do wzmacniacza Marhsalla powłóczysta, zwiewna, chłodna jak lód basistka Paulina Frąckowiak. W duecie z Daryią Novik brawurowo wykonuje hymny z repertuaru Patti Smith: „Glorię” oraz „Because the Night”.
Hitu tym razem chyba nie będzie, ale nic nie szkodzi. „Robimy co do nas należy. Ale nie wszystko zależy od nas. Dlatego nie polegajcie tylko na nas” – to przekaz ważniejszy od bomb.
Spektakl jest tłumaczony na język ukraiński
Waldemar Kuligowski, https://www.facebook.com/waldemar.kuligowski/posts/pfbid02eXA3qKLMdgXARxXwsWmWsRjL1Q2if4KHrXPQmmr9uZTmNqM8UXfFM94y8WfMCLR3l,
Nie sposób wskazać tu najjaśniejszy punkt lub wybrać kreację, która najmocniej wpada w pamięć. Zespół Teatru Polskiego, prezentując bardzo wyrównany aktorsko poziom, opowiada całą historię nie pozostawiając poczucia narracyjnego lub fabularnego niedosytu. Nie popada również w dramatyczną ani dramaturgiczną przesadę, utrudniającą dotarcie do esencji. Na wyrazy uznania zasługuje także warstwa muzyczna za którą odpowiedzialna była obecna na scenie w przepięknym, mistycznym kostiumie i charakteryzacji Paulina Frąckowiak - ascetyczna i jednocześnie bardzo nasycona, chwilami intymna, innym razem wyrazista i żywa. Tym, co jednak poruszyło mnie najbardziej, był sam tekst Mezopotamii. Bolesny, aktualny. Bagiński potraktował go z doskonałym wyczuciem, dbając o to, by należycie wybrzmiał, nie ginąc w natłoku zdarzeń.
"Wojny być może tworzą historię, ale nie zabijają opowieści" - napisał Teatr Polski, przybliżając nam charakter najnowszej premiery. Przedstawiona opowieść żyje, tętni i porusza. Także po wyjściu z Teatru, po upływie kilku godzin, nawet dni. Kołaczące myśli nie dają spokoju. O czym jest moja opowieść? O czym będzie, jeśli następny jej rozdział zacznie się od wybuchu?
Żadan, a za nim Bagiński, prowadzą swoje postaci momentami prześmiewczo, czasem nawet brutalnie, ale jednocześnie z niepodważalną czułością i empatią. Podjęli się opowiedzenia losów zwykłych ludzi, którzy - nie wiedząc, co ich czeka - żyli tak, jakby czekała ich wieczność. Warto wyjść im na spotkanie, spojrzeć w oczy. Wysłuchać ich historii, zanim...
Marta Szostak, https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/spektakle,c,4/zniszczone-historie,190087.html,